Wrażenie największego indonezyjskiego operatora łodzi podwodnych dotyczące sprawnej ewakuacji płomieni Safari morskie VII 2 maja został wyzwany przez brytyjskiego nurka, który był gościem na pokładzie i jako wyszkolony strażak i pilot SAR miał dobrą pozycję, aby ocenić przebieg zdarzenia.
Mike Day przez ostatnie 10 lat pracował jako pilot poszukiwawczo-ratowniczy, a jako oficer Royal Navy przez 21 lat prowadził także szkolenia w zakresie gaszenia pożarów i przetrwania w morzu.
Obejmowało to szkolenie na stanowisko kierownika ds. gaszenia pożarów i kontroli szkód w związku z pełnieniem przez niego funkcji oficera lotnictwa odpowiedzialnego za 21 strażaków na pokładzie wielosamolotowym okrętu szturmowego. Jego wiedza z zakresu pożarnictwa sięga jeszcze głębiej, gdyż dostarczanie morskich systemów sygnalizacji pożaru i gaszenia pożaru to firma rodzinna.
Dzień powiedział Divernet to na podstawie tego, czego był świadkiem kiedy Safari morskie VII zapalił się, standard wyposażenia gaśniczego, dowodzenia, przywództwa, wyszkolenia i kompetencji załogi łodzi był „wyjątkowo niski lub żaden”.
Nurek był ze swoją partnerką na wakacjach w Indonezji. Przeszła także szkolenie z zakresu przetrwania w morzu.
Safari morskie VII miał 14 podwójnych kabin, a para była jednym z 14 nurków przebywających w hotelu Miłośnik nurkowania z Komodo ośrodku, który został zarezerwowany na pokładzie statku na sześciodniową wycieczkę do Parku Narodowego Komodo w towarzystwie 14 członków personelu nurkowego Scuba Junkie. Szacuje się, że załoga łodzi liczyła kolejnych 14 osób.
Burta była największą z pięciu łodzi o kadłubie z drewna żelaznego finisi szkunery prowadzone przez firmę Sea Safari Cruises z Bali, działającą od 1989 roku.
Pożar wybuchł w pobliżu jego bazy w Labuan Bajo na Flores, po tym, jak grupa spędziła pierwszą noc na pokładzie i przeprowadziła poranne nurkowanie.
Wyraźny czarny dym
Oświadczenie operatora o zdarzeniu, jak donosi on Divernet dnia 4 maja ujawniły niewiele ponad to, że statek był „pochłonięty ogniem" i to "wszyscy goście i załoga zostali bezpiecznie ewakuowani”. Podziękował zarówno gościom, jak i załodze za zajęcie się sytuacją awaryjną”ze spokojem i współpracą” – ale Day przedstawił teraz bardziej kompleksową relację.
Około godziny 8.30:XNUMX po nurkowaniu był w jadalni, kiedy powiedział, że słyszał spanikowane głosy i zobaczył „znaczący” czarny dym na zewnątrz na prawej burcie drabinki z pokładu otwartego.
Kiedy partner Daya zauważył płomienie, usłyszał, jak jeden z członków załogi powiedział „Pożar”, ale twierdzi, że ponieważ ani kapitan, ani załoga nie podejmowali żadnych kroków w celu wszczęcia alarmu, przeszedł własne szkolenie i krzyknął „Pożar!”. głośno i wielokrotnie.
Para zaczęła iść do przodu wzdłuż lewego pokładu otwartego, z dala od dymu, do pokładu nurkowego, kierując innych nurków w grupie, aby poszli tą samą drogą. Po drodze partner Daya odnalazł kamizelki ratunkowe z jadalni i rozdał je innym gościom.
„Po przybyciu na pokład nurkowy ilość dymu wskazała mi, że statek już zaginął i będziemy musieli go opuścić” – mówi Day.
„Opierając się na swoim osądzie i doświadczeniu, zanim warunki stały się zbyt złe, mój partner i ja zabraliśmy niezbędne przedmioty z naszej kabiny bezpośrednio sąsiadującej z pokładem nurkowym po bezpieczniejszej lewej burcie. Jedyne wskazówki, jak to zrobić, pochodziły ode mnie”.
Day mówi, że ani załoga statku, ani załoga Scuba Junkie nie przeprowadziła żadnego formalnego apelu i nie słychać było żadnego alarmu ani wezwania do miejsca zbiórki, chociaż na nagraniu wideo spokojnie widać personel Scuba Junkie i dyrektora rejsu statku wycieczkowego pakowanie sprzętu do nurkowania blisko miejsca, w którym zbierali się goście.
„Moim zdaniem w tym momencie zarówno goście, jak i personel Scuba Junkie byli pasażerami czarterowanego statku i byli pod jego opieką” – mówi Day. „Żadne z nas nie słyszało żadnych instrukcji od personelu Scuba Junkie ani… Safari morskie VII dyrektora rejsu lub personelu przez cały czas trwania zdarzenia.”
Wejście na tratwy ratunkowe
Day i jego partner próbowali uspokoić innych pasażerów, a także członków załogi na pokładzie, którzy, jak mówi, „byli przerażeni”. Załoga rozmieściła dwie tratwy ratunkowe po lewej stronie nawietrznej jako trzy łodzie ratunkowe, w tym dwie Safari morskie VII i jeden z innego miejsca, stał obok. Day twierdzi, że nawet gdy dym się nasilił i widać płomienie, nigdy nie wydano żadnego formalnego rozkazu opuszczenia statku.
"Jeden z Safari morskie VII załoga krzyknęła „Skacz!” a ludzie zaczęli wchodzić do wody od lewej relingu” – mówi. „Słychać było krzyki po indonezyjsku, ale nie po angielsku ani w żadnym innym języku.
„Byliśmy świadkami bezpośredniego skoku dyrektora rejsu Safari morskie VII do tratwy ratunkowej. Jest to sprzeczne z wszelkim treningiem, ponieważ może uszkodzić tratwę i spowodować obrażenia. To była osoba odpowiedzialna za nasze bezpieczeństwo, która nie rozmawiała z nami od początku zdarzenia.”
Partner Daya wskoczył do wody, wspiął się na tę samą tratwę ratunkową i pomógł wciągnąć innych na pokład. Powiedziała Dayowi, że dyrektor rejsu najwyraźniej nie wydawał żadnych instrukcji, więc dopilnowała, aby osoby znajdujące się już na pokładzie zapewniły miejsce innym osobom.
„Wszedłem do wody i pozostałem na zewnątrz tratwy, przy drabince, aby pomóc innym ocalałym w zlokalizowaniu tratwy i wejściu na nią” – mówi Day. Następnie lina tratwy została przecięta Safari morskie VIIi zaczął dryfować w stronę płonącej już rufy statku mieszkalnego.
Day polecił zbliżającemu się łodziowi, aby przejął linę cięcia i odholował tratwę w bezpieczne miejsce. „Musiałem rozkazać ekipie przetargowej związać malarza, gdyż próbował go trzymać w dłoni, a on mu się wymykał. Bez mojej interwencji tratwa ratunkowa wpadłaby w ogień.
Następnie Day pozostał w wodzie przy drabince, aby koordynować przepływ osób w kierunku liny i kierować ich, aby podciągnęli się w stronę tratwy ratunkowej.
„Musiałem także rozkazać osobom znajdującym się już na tratwie, aby pomogły osobom znajdującym się w wodzie wejść na tratwę, łącznie ze mną.
„Kiedy już znalazłem się na tratwie, zobaczyłem, że nie ma sensu przeprowadzać apelu, i czuwałem, czy nie znajdujemy się z dala od Safari morskie VII. Mój partner zapewnił wsparcie emocjonalne bardziej zmartwionym ocalałym”.
Z powrotem na ląd
Po około pięciu minutach pasażerowie tratwy zostali przeniesieni na łódź nurkową Scuba Junkie. Następnie podpłynęła inna łódź, a na pokład łodzi dziennej weszli także dalsza załoga i jeszcze jeden pasażer.
„Jeden z członków załogi z poważnymi oparzeniami rąk został przeniesiony na szybki statek ratowniczy, a my udaliśmy się z miejsca zdarzenia do ośrodka Scuba Junkie” – mówi Day, który podczas ewakuacji nadwyrężył plecy.
„Załoga łodzi dziennej złożyła kilka ofert wody, ale mój partner koordynował dzielenie się wodą z resztą ocalałych. Zapewniliśmy nasz osobisty krem przeciwsłoneczny – załoga nie złożyła żadnej oferty.
Z ośrodka nurkowie zostali przewiezieni do hotelu Laprima w Labuan Bajo. „Całą odpowiedzialność przejęła firma Sea Safari Cruises” – mówi Day. „Żadnej pomocy, żadnej rekompensaty”.
Podkreślił jednak, że Scuba Junkie „był świetny w kontaktach ze wszystkimi. Dbają o bezpieczeństwo i bardzo poważnie je traktują, ale zawiodły ich obniżki kosztów w ramach Sea Safari. Znów będę nurkować z Scuba Junkie.”
Nurek twierdzi, że podczas pierwszej odprawy na pokładzie wyświetlono film dotyczący bezpieczeństwa, a dyrektor rejsu poprosił wszystkich gości o zabranie kamizelek ratunkowych z kabin i upewnienie się, że są dopasowane, chociaż on i jego partner byli jedynymi osobami, które to zrobiły. należy to zrobić, a także w przypadku, gdy dopasowanie nie zostało sprawdzone. Według Daya nie zorganizowano odprawy ani obchodu dróg ewakuacyjnych ani wyznaczonych punktów zbiórki.
"Bezpieczeństwo i dobre samopoczucie naszych gości i załogi jest dla nas najważniejsze” – stwierdziła firma Sea Safari Cruises po pożarze. „Podejmujemy wszelkie niezbędne kroki, aby dokładnie zbadać incydent i wdrożyć wszelkie niezbędne środki, aby zapobiec takim zdarzeniom w przyszłości".
Day twierdzi, że goście zauważyli, że system mieszania nitroksu na pokładzie statku powietrznego znajdował się w odgrodzonym obszarze, co zwiększa prawdopodobieństwo, że czysty tlen mógł znajdować się w maszynowni, która najwyraźniej nie była wyposażona w stały system przeciwpożarowy.
Divernet przedstawiła firmie Sea Safari Cruises uwagi krytyczne wynikające z doświadczeń nurków związanych z ewakuacją, lecz jak dotąd nie udzieliła odpowiedzi.
Pożar jest trzecim pożarem łodzi nurkowej, który ma miejsce w Indonezji w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, po incydentach z udziałem marynarzy Indo-Syrena w listopadzie i oceaniczny w marcu oba w Raja Ampat.
Również w Divernet: oceaniczny Liveaboard zapala się w Indonezji, Ocaleni rozmawiają po śmiertelnym pożarze łodzi nurkowej na Morzu Czerwonym, Płonęła łódź nurkowa, rekin wielorybi schwytany w Tajlandii, Blaze konsumuje Indo-Syrena safari