Mój stary przyjaciel Paul Rose – ilu nurków na całym świecie zaczęło uważać tego sympatycznego brytyjskiego nurka za starego przyjaciela? – to zatwardziały weteran wielu tysięcy nurkowań w często ekstremalnych warunkach i swobodnie przyznaje się do swoich poprzednich profili, które czasami skręcały niebezpiecznie blisko wiatru.
Jednak kilka lat temu zdał sobie sprawę, jak duże ryzyko podjął podczas swoich 55 lat podwodnych przygód. Wtedy niespodziewana kruchość, która czaiła się w nim jeszcze dłużej – urodził się 73 lata temu – eksplodowała dosłownie niespodziewanie.
Paul był dowódcą bazy w stacji badawczej Rothera na Antarktydzie, wiceprezesem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego i charyzmatycznym prezenterem wielu telewizyjnych seriali dokumentalnych, ale przez większą część ostatniej dekady podróżował do odległych miejsc do nurkowania na świecie jako Pristine magazynu National Geographic Lider wypraw morskich.
W ten sposób znalazł się w pobliżu odległej koralowej wyspy Niue na Pacyfiku, gdzie miał miejsce incydent, który mógł zakończyć jego karierę nurkową – lub coś gorszego.
Wszystko zaczęło się od rutynowego płytkiego nurkowania w celu sfilmowania sekwencji z rekinami, jak wyjaśnia przed kamerą SOS Group, producentowi komór hiperbarycznych, któremu przypisuje mu ratunek w powrocie do zdrowia. On i jego załoga nurkowali na głębokość około 25 metrów od RIB-a.
„Były tam rekiny. To było bardzo łatwe i piękne nurkowanie. Płynąłem z nimi, a cały trik polegał na tym, że podpłynąłem do 10 m i poczekałem, aż ekipa medialna wyprzedzi mnie, żeby mogli sfilmować, jak wchodzę na łódź.
„Więc spędziłem tam czas na wysokości 10 m, wspiąłem się na górę, powiedziałem przed kamerą, jakie to było wspaniałe, a kiedy dotarłem do Zodiaka – buf! Dostałem to trafienie i natychmiast zostałem sparaliżowany po prawej stronie, a nawet częściowo w klatce piersiowej. Poczułem się okropnie.”
Powiedział podwodnemu kamerzyście Manu San Felixowi, że coś jest nie tak. Manu sprawdził komputer, wezwał statek ekspedycyjny, podłączył Paulowi tlen i zaczął zdejmować sprzęt do nurkowania.
„Bieg powrotny na łódź trwał prawdopodobnie tylko pięć minut, ale wydawało mi się, że zajęło to dużo czasu” – mówi Paul. Po powrocie na łódź „dali mi tony wody i aspiryny – i nasz Hyperlite 1 był dla mnie gotowy”.
Hyperlite 1
To właśnie Hyperlite 1 i jego większy brat Hyperlite SL3 pojechałem niedawno zobaczyć na własne oczy podczas dnia demonstracyjnego na wiejskim osiedlu przemysłowym niedaleko Aylesbury. Jest to imponująco kompaktowa przenośna komora dekompresyjna dla jednej osoby, uznawana przez SOS Group za światowego lidera w swojej branży.
Przy cenie 75,000 XNUMX funtów nie jest to coś, co zbyt wielu nurków rekreacyjnych pakuje do butów samochodowych – choć mogliby to z łatwością zmieścić, gdyby chcieli, ponieważ komorę i towarzyszący jej aparat można wygodnie spakować w trzy lub cztery Sprawy Pelikana.
W przypadku nurkowania ekspedycyjnego, szczególnie w odległych miejscach, do których często zagląda Paul Rose i jego zespoły nurkowe, posiadanie Hyperlite'a pod ręką nie jest niczym przyjemnym.
Weź pod uwagę medyczne niebezpieczeństwa opóźniania leczenia nurka z chorobą dekompresyjną, wraz z nieuniknionymi kosztami i trudnościami logistycznymi związanymi ze zorganizowaniem transportu powietrznego lub innego transportu awaryjnego, aby bezpiecznie dostarczyć tego nurka do stałego ośrodka hiperbarycznego, a jest to inwestycja, która ma sens. Pytanie raczej, czy wystarczy komora, która jest wystarczająco duża dla jednej osoby.
SOS Group to brytyjska firma rodzinna, a właściciel i dyrektor zarządzający Paul Selby był obecny wraz z kolegami, aby zademonstrować Hyperlite. „Wiele statków badawczych ma na pokładzie nasze systemy ze względu na przenośność, niewielką objętość po spakowaniu, łatwość obsługi oraz wsparcie przez cały okres użytkowania i szkolenia oferowane przez SOS” – mówi.
Firma SOS Diving Equipment rozpoczęła swoją działalność we Włoszech w latach pięćdziesiątych XX wieku, sprzedając głębokościomierze, a także wczesny prekursor dzisiejszego komputera nurkowego, zwany automatycznym miernikiem dekompresji SOS. Instrument ten okazał się tak popularny, że szacuje się, że płetwonurkowie na całym świecie kupili co najmniej 1950 50,000 sztuk.
To ojciec Paula, John Selby, nadał firmie obecny kierunek. Dzięki swoim powiązaniom z London Underwater Centre w 1986 roku kupił prawa własności intelektualnej firmy SOS – w tym prawa do lekkiej, metalowej komory hiperbarycznej.
W ciągu czterech lat brytyjska Agencja Badań nad Obronnością sfinansowała Grupę SOS opracowanie składanej wersji Hyperlite 1, która spełniając rygorystyczne amerykańskie standardy inżynieryjne i bezpieczeństwa, przyciągnęła uwagę amerykańskich sił zbrojnych.
W 1996 roku Hyperlite, zdolny do zapewnienia wszystkich terapii 100% tlenem, został uznany przez Marynarkę Wojenną Stanów Zjednoczonych za preferowane przenośne, niemetalowe urządzenie.
Od tego czasu trwa proces regularnych udoskonaleń i modyfikacji, zwłaszcza w 2008 roku, kiedy to stwierdzono, że lekka tuba ze zintegrowaną technologią plecionki nie tylko zwiększyła przenośność i trwałość Hyperlite, ale także zmniejszyła jego wagę o jedną trzecią i pojemność magazynowaną o połowa.
Grupa SOS obsługuje dziś wiele rynków, ale w ramach sektora „Sport Diving” dostarcza swoje produkty głównie podmiotom zajmującym się nurkowaniem na pokładzie statku, czarterującym jachty, niezależnym superjachtom i odległym centrom medycznym. Na szczęście dla Paula Rose’a.
'Jestem w!'
„Byłem bardzo szczęśliwy, że tam byłem!” mówi Paul o chwili, gdy wpadł do Hyperlite 1 w Niue. "Jestem w! Wiedziałem, że będę pod opieką, ale nadal martwiłem się, co się ze mną stanie”.
Znany ze swojego optymistycznego usposobienia, Paul zaczął podawać tlen i na głębokość leczenia, po czym stwierdził, że wkrótce zaczął „czuć się dobrze”.
„Wciąż pamiętam, jak poruszałem stopą, czułem nogę. Zacząłem lepiej czuć rękę i nie martwiłem się o klatkę piersiową. Było mi tam wygodnie. Krążyłem trochę po okolicy i słuchałem, co się dzieje. Wspaniałą rzeczą jest to, że możesz usłyszeć, jak wszyscy rozmawiają!”
Zespół na zewnątrz pracował nad kolejnymi etapami leczenia, które był mu dobrze znane. „Miło było usłyszeć, jak wszystko idzie dobrze – nie chciałem im tego mówić!”
W związku z niespodziewaną sytuacją medyczną Paul nie mógł nurkować przez resztę wyprawy, chociaż był na tyle sprawny, że mógł filmować na powierzchni i dokończyć misję. Oczywiście nadal niepokoiło go, dlaczego w ogóle doszło do zakrętu.
„Wróciłem do Anglii i zdiagnozowano u mnie PFO, czyli dziurę w sercu. Najwyraźniej wszyscy mamy dziury w sercach – rodzimy się z nimi, ale u większości ludzi one się goją. W moim przypadku tak się nie stało, co oznaczało, że powietrze uciekało. Nie mam pojęcia. Naprawiłem to i teraz wracam do nurkowania.
„Ale trochę rozsądnego nurkowania – a ja mam szczęście była rozsądny profil – i jednostka Hyperlight 1, nie byłoby mnie tu dzisiaj” – mówi.
„Kiedy ludzie myślą o komorze dekompresyjnej, przychodzą im na myśl ogromne jednostki z białego metalu, ale Hyperlight 1 mieści się w kilku skrzynkach Pelican.
„Jeśli statek, na którym płyniesz, nie ma własnej komory lub nie ma jej bardzo, bardzo blisko, najlepszym rozwiązaniem będzie ta”.
„Sprawiło, że podskoczyłem”
Na początku swojej kariery Paul Rose szkolił tysiące nurków, prowadząc program szkolenia nurków Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w Centrum Szkoleniowym Marynarki Wojennej w Great Lakes, a także zespoły nurkowe policji i straży pożarnej zajmujące się reagowaniem w sytuacjach kryzysowych oraz wydobywaniem podwodnym.
Myślał, że widział już wszystko, ale teraz twierdzi, że osobiste doświadczenie z PFO „naprawdę otworzyło” mu oczy.
„1969 Zacząłem nurkować i bez większego zastanowienia wykonywałem dość agresywne profile nurkowania. Nurkowałem głęboko, wykonując wiele powtarzalnych nurkowań. Często nie mieliśmy O2 i z pewnością nie mieliśmy na pokładzie komory.
„W późniejszym życiu dużo nurkowałem pod lodem. Uwielbiam nurkować pod lodem i nadal to robię, wszystkie te nurkowania na Antarktydzie, w Arktyce, bardzo blisko Bieguna Północnego – i długie nurkowania.
„Mimo że jestem wykwalifikowanym instruktorem nurkowania, cały czas miałem poczucie niezwyciężoności. Wiesz: cóż, przegapiłem kilka przystanków, mój czas tam dobiegł końca, nadal wydawało się, że wszystko jest w porządku.
„Kiedy mnie ugryzł, naprawdę podskoczyłem. Bardzo doświadczony nurek, szczęśliwy, że znajduje się po tej nieco agresywnej stronie profili, z poczuciem niezwyciężoności i wychowany bardzo krótko, aby zdać sobie sprawę, że konserwatywne profile istnieją nie bez powodu.”
Wybory Izby
Napompowany Hyperlite 1 ma 2.25 m długości i 60 cm średnicy, co daje mu pojemność 570 litrów i wagę zaledwie 50 kg. Dwie osoby mogą go z łatwością złożyć i zdemontować w około 15 minut, jak pokazano na demonstracji.
Przy maksymalnym dopuszczalnym ciśnieniu roboczym wynoszącym 2.3 bara system umożliwia leczenie pacjenta na miejscu zdarzenia lub, przy wykorzystaniu komory pełniącej funkcję „noszy”, kontynuację leczenia w trakcie transportu do najbliższej odpowiedniej placówki medycznej.
Może być podnoszony i noszony razem z pacjentem przez zaledwie cztery osoby. Jest lekki i wystarczająco kompaktowy, aby można go było odprawić podczas lotów międzynarodowych linii lotniczych, gdzie w razie potrzeby można przeprowadzić leczenie na wysokości.
Większy (3 x 1 m) Hyperlite SL3, opracowany dla Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, waży 230 kg i pojawi się na rynku w 2020 roku. Jego cena zaczyna się od 180,000 XNUMX funtów.
Zarówno on, jak i jeszcze większy DL5 (550 kg), w komplecie z drugim zamkiem, pozwalają na jednoczesne leczenie więcej niż jednego nurka lub na towarzyszenie pacjentom w środku przez lekarza. Pełne szczegóły Produkty SOS można znaleźć na stronie internetowej firmy.
Również w Divernet: Nurkowie wezwali do udzielenia ulgi w komorze Oban, Mój ulubiony zestaw – Paul Rose