NURK ORKA
MICHAEL AW nigdy nie jest do końca zadowolony ze swoich zdjęć orków w norweskich fiordach – ale to daje mu wymówkę, której potrzebuje, aby wracać tu ponownie
Odkrywanie orków w Norwegii
BYŁO TYLKO NA POCZĄTKU XX wieku miłośnicy dzikiej przyrody dowiedzieli się, że zimą w fiordach północno-zachodniej Norwegii można w przewidywalny sposób spotkać orki (Orcinus orca). Odkrycie dało początek lokalnemu przemysłowi obserwującemu wieloryby.
Następnie co bardziej dzielni entuzjaści wskoczyli do lodowatej wody i odkryli, że można pływać wśród tych szczytowych drapieżników oceanicznych
Święto Orków w godze Fiordy
Głupotą byłoby sądzić, że orki zaczęły odwiedzać fiordy dopiero w latach 90-tych. Wiadomo, że te stadne drapieżniki mają ogromny apetyt i gromadzą się tam na corocznej uczcie.
Dorosła orka pożera ponad 50 kg ryb dziennie i – w zależności od tego, kto to liczy – według doniesień ponad 700 orek pojawia się w fiordach z jedną myślą: jeść i jeść. bardzo.
Zjedzą tam soczystego śledzia atlantyckiego (Clupea harengus), każdy z nich to soczysta, tłusta i pożywna przekąska o średnicy 30 cm. A mielizny migrują do fiordów w ogromnych ilościach – 9 milionów ton!
Śledzie atlantyckie stanowią pożywienie nie tylko dla orków, ale także dla ludzi po obu stronach Atlantyku. Przeciętny śledź waży około 300 g, więc szacunki na temat 9 mln ton są nierealne. W związku z tym niegdyś uważano, że wiosenne tarło na Atlantyku zapewnia niewyczerpane zasoby ryb.
Ta warstwa śledzia (sama o grubości ponad 100 m), kwitnąca na głębokości ponad 100 m, zamieszkuje szelf kontynentalny pomiędzy Islandią a Norwegią. Znajdując bezpieczeństwo w liczebnościach i ciemnościach na tej głębokości, w miesiącach letnich śledzie odżywiają się planktonem.
Udokumentowano, że w miesiącach zimowych migrują do płytszych wód, a nauka ma prawdopodobne wyjaśnienie tego exodusu. Zimą ruch zimnych prądów z Islandii staje się silniejszy, tworząc zimną barierę między stadem śledzia a zachodnim wybrzeżem i wypychając śledzie na wschód.
A teraz wyobraź sobie, że jesteś pojedynczym śledziem wśród 9 milionów ton tego gatunku, krążących po szelfie kontynentalnym. Przestrzeń na nieruchomości byłaby dość ciasna, a życie mogłoby się dusić.
Wystarczy, że odważny śledź poprowadzi wyprawę do rozległego systemu fiordów północno-zachodniej Norwegii.
Krótka historia orków i śledzi w fiordach
HISTORIA SUGERUJE że śledzie i orki napływają do fiordów od dawna. Z archiwalnych dokumentów z XVII w. wynika, że śledzi było tak dużo, że można było je dosłownie wyłowić z brzegu za pomocą sieci.
Na klifie z widokiem na Tysfjord archeolodzy znaleźli liczącą 9000 lat rzeźbę orki naturalnej wielkości z epoki kamienia. Możemy więc założyć, że znajdowały się one w fiordach na długo przed przybyciem współczesnego człowieka.
Zniknięcie i powrót orków
Zmiana przyszła dopiero w naszych czasach. W 2007 roku śledzie się nie pojawiły, a wkrótce w ich ślady poszły orki. Czy załamanie się zasobów śledzia było skutkiem przełowienia, czy też zjawiskiem naturalnym? Nikt tak naprawdę nie wiedział, ale była to zła wiadomość zarówno dla orków, jak i dla branży turystycznej.
Od tego czasu poszukiwaliśmy lokalizacji, w których istnieje duże prawdopodobieństwo interakcji z orkami w ich własnym środowisku. Jest kilka miejsc na świecie, w których można je znaleźć w przewidywalny sposób, ale interakcja z nimi jest ściśle regulowana, a w większości lokalizacji zabroniona.
Widzieliśmy je w Australii, Afryce Południowej, Nowej Zelandii, Sri Lance i na Galapagos, ale obserwacje były w najlepszym wypadku przypadkowe lub przelotne.
Zimą 2012 roku nadeszła anegdotyczna wiadomość, że orki ponownie widziano w norweskich fiordach, w pobliżu Senji i Tromso. Śledź musi wrócić!
Od tego czasu zarówno obserwowanie wielorybów, jak i łodzie rybackie wznowiły działalność, tropiąc śledzie i znajdując orki. Sezon 2013/2014 był udany nie tylko dla rybaków i operatorów turystycznych, ale także dla płetwa i humbaki również. Podobnie jak orki, one również podążały za śledziem.
Nurkowanie z orkami: pierwsza podróż
Dlatego w 2015 roku zebrałem mały zespół, który wybrał się do norweskiej Arktyki na 69°N, aby pływać w lodowatej temperaturze z orkami podczas uczty.
Wyobraziliśmy sobie moment na Błękitnej Planecie, gdzie orki wycinają kulki ryb z ławicy śledzi i wypędzają je na powierzchnię, aby rozbić je przywrami, ogłuszając ofiarę przed połknięciem pojedynczo.
NA MÓJ PIERWSZY POBYT z orkami poleciałem z Oslo do Evennes, dokładnie w dzielnice fiordów w północno-zachodniej Norwegii. Miałbym tylko pięć dni w wodzie i tygodniową wycieczkę na solidnym, ale zardzewiałym wiadrze na wodę, mv Sula.
Byłem ambitny, mimo że była to tylko misja zwiadowcza. Praca w wodzie o temperaturze 3-4°C, otulona w zakrywające szyję kaptury i suche skafandry, przy wyjącym wietrze, nie jest ani łatwa, ani przyjemna, szczególnie na dużych szerokościach geograficznych, gdzie słońce rzadko świeci. Użyteczne światło dzienne w dniach 6–13 stycznia, nawet w przypadku najbardziej zaawansowanej kamery obsługującej słabe oświetlenie, trwa w najlepszym razie tylko około dwóch godzin.
Mieliśmy pecha. Pierwszej nocy po wypłynięciu z portu 8-metrowy ponton „Haarek” Suli w tajemniczy sposób zatonął. To była nasza łódź pościgowa za orki.
W naszej ósemce musieliśmy teraz na zmianę korzystać z gumowej kaczki, która mogła bezpiecznie przewozić tylko czterech nurków na raz, co dawało każdej grupie około godziny dziennie pływania łodzią.
Biorąc pod uwagę, że każdy z nas za wyjazd zapłacił 3800 euro, dzienne godziny na kaczce kosztowały około 3000 euro!
Jednakże orki spotykaliśmy każdego dnia, choć przy wietrze o prędkości 15–25 węzłów. Ze względu na wiatr i wzburzone morze oraz prowizoryczne użycie rażąco małej łodzi pościgowej w ciągu pięciu dni każda grupa była w stanie wskoczyć do morza łącznie trzy razy!
Rzeczywiście widzieliśmy orki w swoim otoczeniu, szarżujące jak czarno-białe torpedy przez ławice śledzi i humbaków, i
było to przeżycie, które wystrzeliło w nas adrenalinę.
Moment, który zaparł nam dech w piersiach, nastąpił, gdy orki przeszły obok nas i pod nami, mijając je. W porównaniu z ich zwinnością i szybkością, czułem się jak 80-latek.
Ostatniego dnia udało mi się ustawić dokładnie na ścieżce orków. Słońce schowało się za horyzontem, ale ja byłem w wodzie z orkami na wolności, z bliskiej odległości, w ich królestwie. Są inteligentnymi drapieżnikami szczytowymi, a mimo to nie wykazały agresji.
Druga wyprawa: dążenie do lepszych ujęć
Z tej pierwszej wyprawy wróciłem z zaledwie pięcioma ramkami ledwo nadających się do użytku zdjęć.
Nie wystarczająco dobre. W połowie stycznia ubiegłego roku zaplanowałem drugą wyprawę i tym razem wyczarterowałem Malmo, prowadzony przez Marlyndę Elstgeest z Wodoodpornych Ekspedycji.
W porównaniu do Sula, Malmo było przedsięwzięciem ekspedycyjnym 5*.
Po raz kolejny mieliśmy pięć dni na poszukiwania orków, tym razem rozpoczynając wyprawę 15 stycznia i wyruszając z Harstad, dwie godziny na południe od Tromsø. Rozpoczynając tydzień później niż w roku poprzednim, zyskaliśmy około 30-40 minut światła każdego dnia. I tym razem widzieliśmy słońce wschodzące nad horyzontem, obsypując fiordy wspaniałymi odcieniami różu, magenty i pomarańczy.
Wydawało się to dobrym znakiem i przez pierwsze dwa dni miałem przelotne spotkania ze stadami liczącymi około 50 orków.
Potem przyszedł front chłodny, a w kolejnych dniach nękał nas śnieg, upiorny wiatr i zachmurzone niebo.
Moje zdjęcia były lepsze, ale według moich standardów wrażenia nadal nie były wystarczająco dobre. Musiałem wrócić z lepszym planem.
Ostateczny plan: trzecia podróż prywatną łodzią
Mój dobry przyjaciel Eirik Grønningsæter, fotograf dzikiej przyrody i specjalista od regionów polarnych, wpadł na sprytny plan. Uczestniczyliśmy w nim tylko my dwoje i doświadczony kapitan na małej, szybkiej prywatnej łodzi wypływającej z Tromsø przez pierwsze dwa tygodnie listopada.
Jak się okazało, moment był idealny. Przez pierwszy tydzień wstawaliśmy, aby cieszyć się 5.5 godzinami światła dziennego, choć każdego dnia skracało się to o około 10 minut.
Pogoda jednak nam sprzyjała i mogliśmy startować codziennie.
Nawet przez sześć godzin dziennie pływaliśmy lub pędziliśmy po fiordach, przy średniej temperaturze powietrza wynoszącej 0˚C. Choć pozostaliśmy w suchych skafandrach, było przenikliwie zimno.
W ciągu tych dni czułem, że każde spotkanie staje się coraz bardziej intensywne. Być może potrafiliśmy lepiej nawigować i czytać zwierzęta niż podczas poprzednich wypraw, dzięki czemu nasze interakcje w wodzie były skuteczniejsze.
Magia pływania z orkami i przyszłość
O ile nam wiadomo, Norwegia jest jedynym miejscem na świecie, gdzie można łatwo pływać z orkami w ich królestwie, choć na ich warunkach. Po trzech próbach wróciłem z kilkoma strzałami, które „nie były takie złe”. Mam wymówkę, że muszę wracać po więcej – nie tyle po zdjęcia, ile po to, by przebywać w towarzystwie tych tajemniczych mieszkańców naszego oceanu.
Jeśli zimą do fiordów dopłynie 9 mln ton śledzi, jestem pewien, że orki i humbaki też tam będą.
Ale jeśli chcesz, udaj się tam wkrótce – pod presją rybaków komercyjnych wkrótce znikną śledzie, podobnie jak orki. Jak mówi Terminator: „Wrócę”.