Recenzja filmu, Nasycona prawda
Już wkrótce w brytyjskich kinach pojawi się nowy film oparty na niesamowitej, ale prawdziwej historii nurków saturowanych na Morzu Północnym
Być może je widziałeś hity kinowe o fikcyjnych nurkach saturowanych w niebezpieczeństwie, takie jak Pressure i Pioneer? Zapomnij o nich – dla napięcia i zaangażowania emocjonalnego zasługujesz na Ostatni oddech. To nie tylko oparta na prawdziwej historii z 2012 roku, której akcja rozgrywa się na Morzu Północnym, to jest ta historia.
Sprawdź więcej na 20 tytułów dla nurków przesyłanych strumieniowo w serwisie Netflix.
To jest „thriller dokumentalny” o prawdziwych nurkach i rzucam ci wyzwanie, abyś nie odczuwał presji pod każdym względem podczas tych 86 minut. Poza tym, gdyby to była fikcja, prawdopodobnie byś w to nie uwierzył.
Świat nurków sat jest bardzo odległy od świata nurków rekreacyjnych, jak „wyruszanie w kosmos, ale pod wodą”, jak to ujął jeden z nurków. Zaczyna się od trzech mężczyzn na pokładzie DSV (statku wsparcia nurków) Topaz, którzy zastanawiają się, z którymi dwoma mężczyznami będą dzielić zamknięty dzwon przez następny miesiąc. Całkiem niezła uwaga, jeśli się nad tym zastanowić.
Dwóch mężczyzn, Duncan i David, to weterani i znają się; drugi, Chris, jest nowy w zespole i chce się wykazać. Duncan był mentorem Chrisa – lub „Siedział tata” – ale David nie zna Chrisa. Duncan ręczy za niego.
Pracując na części rurociągu naftowego położonego 100 m pod Morzem Północnym, 12 godzin drogi od Aberdeen, nurkowie mają rutynową misję – polegają na usunięciu i wymianie niektórych rurociągów na 11-metrowej konstrukcji zwanej kolektorem.
Warunki na powierzchni są trudne, ale nie ekstremalne jak na standardy Morza Północnego.
Potem nagle traci się kontrolę nad 120-metrowym statkiem-matką komputer system przestaje działać, a naczynie zostaje odciągnięte od kolektora poniżej, z Duncanem w dzwonze, a Chris i David nadal na kolektorze, podłączonymi do dzwonu jedynie za pomocą pępowiny, która zapewnia im gaz oddechowy, wodę do ogrzewania i komunikacji.
A potem jedna z pępowiny zaczepia się o podwodną konstrukcję i zaczynają się prawdziwe kłopoty…
Fascynujące jest to, jak mężczyźni na różne sposoby reagują na swoją sytuację, która szybko wymyka się spod kontroli – pamiętajmy, że to nie są aktorzy i wiemy, że uczymy się czegoś o tym, jak profesjonaliści zachowują się w sytuacjach kryzysowych.
Nurkowie, przełożeni, sanitariusz statku, narzeczona Chrisa Morag i inne osoby rozmawiają przed kamerą z rozbrajającą szczerością, zwykle beznamiętnie, choć czasami to wszystko staje się dla nich zbyt trudne, a ich relacje o tym, co się wydarzyło, płynnie przeplatają się z niesamowitym archiwum i czarnymi… pudełkowe nagrania podwodne i podwodne rekonstrukcje.
Kiedy twórcy filmowi Alex Parkinson i Richard da Costa opisują film jako przyspieszający puls, jest to niedopowiedzenie, a nabrzmiewająca muzyka Paula Leonarda-Morgana dobrze temu służy.
Oglądałem „Ostatni oddech” jako screener na laptopie, co zawsze jest kiepskim przeżyciem, i chętnie obejrzę go jeszcze raz na ekranie kinowym.
Tylko jedno małe zastrzeżenie – czasami potrzebne są napisy, aby helioksowe głosy Myszki Miki były zrozumiałe dla nurków, ale po co używać małych, skondensowanych i przekreślonych wielkich liter? Trudno je przeczytać tak szybko, jak to tylko możliwe.
Nie mam zamiaru psuć Wam wrażeń kinowych, opisując dalsze wydarzenia, ale ten film trzeba zobaczyć. To pierwsza produkcja nurkowa w 2019 roku, która stawia poprzeczkę wysoko. Premiera w Wielkiej Brytanii nastąpi 5 kwietnia.