Ku pamięci
GORĄCO NA PIĘTACH W najnowszym dokumencie środowiskowym Chasing Coral, recenzowanym na tych stronach (One-Sided But Right-Sided, wrzesień), pojawia się kolejna polemika na temat prawdopodobnie nieodwracalnych szkód, jakie wyrządzamy podwodnemu światu Ziemi.
Film Chasing Coral miał szczęście, ponieważ udało mu się zdobyć dystrybucję za pośrednictwem serwisu Netflix, jednego z najbardziej wpływowych obecnie kanałów dystrybucji. Oznacza to, że niektórzy ludzie, którzy w przeciwnym razie nie byliby zainteresowani, mogliby go obejrzeć, jeśli zdołają oderwać się od Garniturów na wystarczająco długo.
Ponieważ Sea of Life jest dostępne na Vimeo i trzeba je znaleźć, a następnie uiścić jednorazową opłatę za obejrzenie, jest więcej niż prawdopodobne, że będzie ono głosić głównie osobom nawróconym.
A szkoda, bo to niezwykle dobrze zrobiony, przemyślany film z dużą ilością dobrej treści podwodnej (co ciekawe, imiona wszystkich stworzeń morskich są umieszczone w kolejności pojawiania się obok gadających głów w napisach końcowych).
Przesłanie jest oczywiście niezmiennie ponure i elegijne, co i tak nie przyciągnęłoby przypadkowych widzów szukających lekkiej rozrywki.
Dopiero obrazy życia morskiego przynoszą ulgę, chociaż nawet wtedy nie przestajesz myśleć: „Zastanawiam się, jak długo będziemy mogli oglądać takie widoki?”
Podczas gdy niektóre tego typu filmy dokumentalne, takie jak Racing Extinction Louiego Psihoyosa, kończą się twierdzącą nutą i sugerują, że wciąż jest czas, aby coś zrobić z trudną sytuacją oceanów, ten ponuro, ale realistycznie potwierdza poczucie, że aktywiści rozmawiają bez końca z innymi aktywistami, a nie niż możliwość przekonania osób zmieniających zasady gry.
Jeśli zasady gry mają się zmienić, potrzebne będą nowe formy aktywizmu, aby okiełznać z pewnością znaczący wzrost nastrojów, kierowany przez młodsze pokolenia, które poniosą ciężar naszej bezmyślności.
Julia Barnes podróżowała po całym świecie, filmując pod wodą i na powierzchni, rozmawiając z olśniewającą grupą popularnych przedstawicieli ochrony przyrody podwodnej, w tym z samym Psihoyosem, który opisuje to, co obecnie osiąga się, jako zwykłą „triage”, dr Sylvią Earle, Paulem Watsonem, Madison Stewart i wiele więcej.
Ale to przemyślany wkład zmarłego Roba Stewarta – którego własny film „Rewolucja” z 2012 roku zainspirował Barnesa do nakręcenia „Sea of Life” – utkwił mi w pamięci i przypomniał, jak wielką stratą jest jego głos dla świata nurkowania.
Zawsze elokwentny, jego wniosek jest taki, że działacze na rzecz ochrony środowiska mogą w rezultacie wyglądać na walczących ze światem, zamiast o niego walczyć, a jest to stanowisko, które ostatecznie nie prowadzi do niczego przydatnego.
Zdecydowanie podkreśla się, że hodowla zwierząt na mięso jest jednym z największych zagrożeń dla oceanów – „świnie jedzą więcej ryb niż rekiny – co to za świat?” – pyta Paul Watson z Sea Shepherd.
Ponadto, nawet gdybyśmy dzisiaj zaprzestali wszelkich szkodliwych praktyk ludzkich, zatrzymanie istniejącej spirali spadkowej nadal zajęłoby dziesięciolecia.
Julia Barnes to młoda reżyserka reprezentująca pokolenie, które wcale nie patrzy w przyszłość z błyszczącymi oczami. Zasługuje na wielkie uznanie za swój atrakcyjny wizualnie film, choć jego przesłanie może być przygnębiające dla nurków.
Prawdopodobnie mamy już dobre pojęcie o problemach, przed którymi stoimy, ale nie zaszkodzi o tym przypomnieć.
To, czy nienawróceni kiedykolwiek otrzymają przesłanie, to inna sprawa.
Steve'a Weinmana
Produkcja Oceaniczna
Vimeo, 88 min, 2.18 GBP
Pojawił się w DIVER listopad 2017