Dive Truk Lagoon: Wraki japońskich statków na Pacyfiku z II wojny światowej, autorstwa Roda Macdonalda
Autorzy książek opartych na faktach są zakładnikami tego, co dzieje się po zaangażowaniu ich w pracę , o czym wie najcięższy z autorów zajmujących się nurkowaniem wrakowym, Rod Macdonald.
„Zaledwie ukazało się pierwsze wydanie Zanurz się w lagunie Truk opublikowanych w 2014 r., pojawiło się kilka przykładów znacznego zawalenia się sekcji kilku głównych wraków” – wyjaśnia.
Przeczytaj także: Nautilus będzie dystrybuować książki Dived Up
„Piękny dawny liniowiec Rio de Janeiro Maru, jeden z najsłynniejszych wraków Chuuka, leży na prawej burcie. Przez lata, w których nurkowałem, aż do 2013 roku, jego nadbudówka i komin były w dużej mierze nieskazitelne, ale niemal natychmiast po opublikowaniu książki nadbudówka i komin opadły i zaczęły nieubłaganie zapadać się w kierunku dna morskiego.
„Wrak atmosferyczny zarekwirowanego pasażerskiego statku towarowego Fujikawa Maru siedzi w pozycji pionowej w odległości około 35 m. Jest to duży statek do tego stopnia, że jego nadbudówka i komin podniosły się (od wojny) do zaledwie 10 metrów od powierzchni. Zwykle można zobaczyć jej górne prace z góry na swojej łodzi nurkowej.
Przeczytaj także: Przewodnik prezentowy: 7 nowych książek dla nurków
„Niestety, wkrótce po opublikowaniu pierwszego wydania zawalił się komin i nadbudówka górnego mostu”.
Potem są nowe odkrycia. W 2018 roku wrak 300-tonowego holownika Cesarskiej Marynarki Wojennej Japonii został zlokalizowany u wybrzeży wyspy Weno w Truk Stop Dive Centre. Chociaż wiadomo, że został zbudowany przez Kawasaki w Kobe, jego tożsamość nie została jeszcze ustalona i nie są znane żadne jego archiwalne zdjęcia.
Macdonalda Zanurz się w lagunie Truk to już obowiązkowy przewodnik dla płetwonurków udających się do Mikronezji, aby doświadczyć prawdopodobnie największego na świecie miejsca wraku statku. Znaczenie drugiej edycji dziewięć lat później polega na tym, w jakim stopniu została ona rozszerzona – obecnie jest o prawie 40% dłuższa – i w jaki sposób załatano pewne istotne luki.
Rozpoczyna się od zapewnienia solidnego tła dla okrutnej operacji Hailstone, rozpoczętej przez siły alianckie w lutym 1944 r., w wyniku której 45 japońskich statków rozbiło się w lagunie Truk. Dwa z nich to niszczyciele, jeden to okręt podwodny, ale większość to statki transportowe, które przetrwały w wyjątkowo nienaruszonym stanie wraz z ładunkiem czołgów, ciężarówek, samolotów, uzbrojenia i amunicji.
Pierwsze wydanie zawierało 38 minirozdziałów poświęconych wrakom, z których można nurkować, z dużą ilością tła i komentarzy nurkowych, a także podsumowaniem głównych wraków samolotów, a pakiet został ożywiony pięknymi malowidłami całych wraków Macdonalda wieloletni współpracownik Rob Ward.
Nie wszystkie wraki zostały wcześniej zilustrowane przez Warda, ale teraz większość z nich – łącznie z niedawno odkrytym holownikiem ratowniczym. „Jego tożsamość niewątpliwie zostanie kiedyś ujawniona – chociaż podoba mi się, że morze skrywa pewne tajemnice” – mówi Macdonald.
Wraki takie jak Hanakawa Maru, Hoyo Maru i Kikukawa Maru są teraz zilustrowane, a pogorszenie w przypadku takich jak Rio de Janeiro Maru i Fujikawa Maru jest rozpoznawalny zarówno na ilustracjach, jak i w opisach nurkowych.
Jedyny minus? Zanurz się w lagunie Truk dla mnie zawsze był ponury nastrój, jaki towarzyszyło wielu fotografiom, nastrój, który tworzyła zarówno okładka drugiego wydania, jak i pierwszego.
Jednak szczerze mówiąc, wydaje się, że celem było uchwycenie ujęć szerokokątnych, które oddałyby skalę wraków Truka, a nie dodanie do wielu zdjęć instrumentów w maszynowni i urządzeń gazowychmaski już powiązany z miejscem docelowym.
Wydawca Whittles słusznie twierdzi, że ta książka jest najbardziej wszechstronnym przewodnikiem po nurkowaniu na wrakach Truk, jaki kiedykolwiek powstał. Cena wzrosła o pięć funtów, do 35 funtów – również więcej niż uczciwa, biorąc pod uwagę inflację i samą ilość dodatkowego materiału. Otrzymasz teraz 45 ilustracji Warda i trzy mapy wraz ze 160 fotografiami (90 w kolorze).
Jest to niezbędny pakiet dla Truk’ersów i pojawi się we wrześniu tego roku.
Wydawnictwo Whittles, ISBN9781849955416
Twarda oprawa, 394 strony, 24x17 cm, 35 GBP
Dzienniki Killer Whale: nasza miłość i strach przed orkami, autorstwa Hanne Strager
Dzienniki orek to obowiązkowa lektura dla każdego nurka lub snorkelera, który kiedykolwiek spotkał orki na wolności lub marzył o ich spotkaniu. Jest to zbiór esejów starannie zebranych przez duńskiego badacza wielorybów Stragera, byłego dyrektora wystaw w krajowym Muzeum Historii Naturalnej, a obecnie zajętego tworzeniem nowego muzeum w Norwegii o nazwie Wieloryb.
Jej świadome obserwacje, począwszy od żmudnych wczesnych etapów jej kariery na zimnych granicach biologii morskiej, dzielą się bogatą wiedzą na temat rozwoju, interakcji i zachowania orek, ale przede wszystkim tego, jak były one traktowane przez ludzi na przestrzeni lat – z szacunkiem, pogarda i wszystko pomiędzy.
Naukowcy zwykle nalegają na używanie terminu „orka”, podczas gdy ekolodzy wolą mniej groźne określenie „orka”. To mylące, zwłaszcza że jest to rodzaj delfina, i chociaż Strager używa obu terminów nawet na okładce swojej książki, miałem nadzieję, że udzieli ostatecznej odpowiedzi.
Nie do końca: „Nazywam je orkami i przepraszam, jeśli jest to obraźliwe” – pisze. „Robię to częściowo z przyzwyczajenia (tak nazywała je społeczność naukowa, z którą na początku studiowałem), a częściowo ze względu na ich naukową nazwę, Orcinus orka, dla mnie nie jest dużo lepsze – oznacza „demona z podziemi”, o czym Carl Linneusz doskonale wiedział, kiedy je ochrzcił. Chyba będę nadal używać obu.
Jak podano w artykule, te walenie są inteligentne, długowieczne i wykazują silne więzi rodzinne Divernet niedawno z nowymi badaniami nad tym, jak kobiety po menopauzie przywiązują swoich synów do sznurków od fartuchów. Od pierwszego wyjazdu Stragera jako wolontariusza-studenta, podczas którego gotował podczas wyprawy na norweskie Lofoty, dzięki anegdotom i odkrywczym wywiadom zyskujemy wiele wglądu w ich życie.
Choć na orki polowano w okrutny sposób, nie mogłem wyrzucić z głowy fragmentów dotyczących tych, którzy stali się przyjaciółmi i szanowanymi przez pewne społeczności wielorybnicze. W Australii orki prowadziły wielorybników do humbaków, a po zabiciu większych waleni przychodziły, by odebrać smakowitą nagrodę – język i wargi wielorybów. Niektórzy wielorybnicy myśleli nawet, że ich sojusznicy ochronią ich przed rekinami.
Jest jeden bardzo poruszający rozdział o orce zwanej Starym Tomem z Twofold Bay w Australii, który w 1930 roku ostatecznie odszedł w smutek, który rozprzestrzenił się po całym kraju.
Strager zwraca również uwagę, że dopiero okropności niewoli orków od końca lat 1960. XX wieku do dnia dzisiejszego zmieniły społeczne postrzeganie ich jako bezwzględnych zabójców. Zamienianie orek w animatorzy nie wyszło dobrze.
Książka przedstawia różnorodne doświadczenia, często z udziałem rdzennej ludności, od plemion Pierwszych Narodów na Pacyfiku w Kanadzie, które utożsamiają się z orkami, poprzez współczesnych łowców orków we wschodniej Grenlandii, po „więzienia wielorybnicze” na odległej Kamczatce w Rosji.
Obejmuje wszystko, od prześladowań orek w Islandii w latach 1950. XX wieku po to, jak uznano je za pomagające społecznościom rybackim w Norwegii, a wahadło waha się w nieskończoność między ludzkim okrucieństwem i bezmyślnością a niemal nadmiernym oddaniem gatunkowi. Strager pisze znakomicie, w zręcznym dziennikarskim stylu, co czyni tę książkę jedną z najczytelniejszych książek o nurkowaniu w 2023 roku.
Znajduje się tu także niewielka część zawierająca 15 fotografii autorstwa Paula Nicklena, którego autorem jest przedmowa.
Wydawnictwo Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, ISBN 9781421446226
Twarda oprawa, 280 stron, 15–23 cm, 25 GBP (Kindle 23.33 GBP)
Nudibranchy Wielkiej Brytanii, Irlandii i północno-zachodniej Europy, autorstwa Bernarda Pictona i Christine Morrow
Ostatni sierpień Divernet doniósł o odkryciu „tęczowego ślimaka nagoskrzelnego” na Wyspach Scilly i wkrótce potem, inny w zachodniej Kornwalii. To było Babakina anadoni i choć jest to rzadki gatunek, został on oczywiście uwzględniony w tym imponującym nowym wydaniu.
Dla każdego nurka, który myślał, że jaskrawo ubarwione ślimaki morskie są domeną Trójkąta Koralowego w Azji Południowo-Wschodniej i tym podobnych, ta książka pokaże, że kalejdoskop nudibrancherii czeka tuż za naszymi drzwiami. To prawda, że tylko kilka rodzimych gatunków jest tak kolorowych jak a Babakina i oczywiście warunki do nurkowania w Wielkiej Brytanii mogą sprawić, że znalezienie tak małych stworzeń będzie większym wyzwaniem niż w tropikach, ale czy nie o wyzwania chodzi w nurkowaniu?
To drugie wydanie książki – a właściwie dzieło autorów Przewodnik terenowy po ślimakach nagoskrzelnych na Wyspach Brytyjskich pojawił się po raz pierwszy prawie 30 lat temu, a ten nowy, gruby przewodnik stanowi duży krok naprzód. Picton jest kustoszem ds. bezkręgowców morskich w Muzeach Narodowych w Irlandii Północnej, a Morrow jest pracownikiem naukowym na Queen’s University w Belfaście, więc prawdopodobnie niewiele wiedzą na ten temat.
Nowe wydanie obejmuje 195 gatunków, z których każdy ma własną dwustronicową rozkładówkę z podwodnymi zdjęciami, które pokazują nie tylko ślimaki, ale także ich charakterystyczne cewki tarłowe. W Babakina anadoniw tym przypadku musieli to sprowadzić z Florydy, ale teraz będziesz wiedział, na co zwrócić uwagę.
Istnieją również zdjęcia studyjne na czarnym tle, które szczegółowo ukazują anatomię ślimaków nagoskrzelnych. Kluczowe cechy wyróżniające oraz informacje na temat wielkości, siedliska, diety i rozmieszczenia powinny sprawić, że biolodzy morscy i fotografowie po zapoznaniu się z tym przewodnikiem będą mieli niewiele pytań wymagających odpowiedzi.
Princeton jest znane z wysokiej jakości produkcji książek i ta oferta nie jest wyjątkiem – szczególnie jakość obrazu jest spektakularna. Ta książka jest obowiązkowa dla brytyjskich nurków nagoskrzelnych – i uważaj na więcej krakersów o życiu morskim, które we wrześniu tego wydawnictwa powinny się pojawić.
Princeton University Press, ISBN9780691208794
Książka w miękkiej oprawie, 360 str., 14 x 22 cm, 35 GBP (Kindle 28 GBP)
Rekiny są przerażające, prawda? przez Christine Edwards
Ta recenzja jest zdecydowanie spóźniona. Książkę otrzymałam w styczniu i ponieważ przeznaczona była dla dzieci w wieku 12–18 lat (mimo infantylizującego tytułu), pomyślałam, że mój 12-letni wnuk może zechce ją zrecenzować. Wydawało się, że w jakiś sposób została pogrzebana pod szkolną listą lektur Sama, więc w końcu wkroczyłem – i muszę przyznać, że przyjąłem kulę w jego imieniu.
Ta książka jest dziwna. Nie chodzi o to, że jest źle napisana, ale jest pobłażliwa i gubi się w niej – i nietrudno domyślić się dlaczego.
Autorka, Christine Edwards, jest byłą nauczycielką po sześćdziesiątce. Być może traumatyczny Szczęki nastolatka, kiedyś bała się morza i rekinów, ale w 2006 roku zaczęła nurkować, wykonała około 1,200 nurkowań na całym świecie i, jak większość z nas, po drodze nauczyła się kochać rekiny.
Jej alter ego w książce jest była dentystka, również po sześćdziesiątce – Jane Jones uwielbia nurkowanie, ale z powodów, które odkryjemy później, zdecydowała, że musi z tego zrezygnować. Na plaży podczas wakacji nad morzem w Wielkiej Brytanii spotyka odpowiednika swojego młodszego siebie, 60-letniego Charliego Parkera. Nabawił się także fobii w kształcie rekina na punkcie morza.
Czy intensywna wymiana zdań tej nieprawdopodobnej pary między basenami skalnymi doprowadzi do tego, że oboje znajdą drogę z powrotem do słonej wody? Podejrzewamy tyle.
Na razie wszystko idzie dobrze i jasne jest, że celem Edwardsa jest przekonanie młodszych czytelników, że wobec rekinów częściej popełnia się grzechy niż grzeszenie. Problemem jest jej podejście do taranowania.
Jane wygłasza Charliemu (a później całej jego rodzinie) długie wykłady, które przeciętnego 12-latka pochłaniają w ciągu kilku minut. Jej słowa można było wypowiedzieć na głos tylko wtedy, gdy czytała jakiś niesamowicie szczegółowy dziennik pokładowy: „Wchodząc do wody o 14:57, pierwszy cień wyłonił się z ciemności o 15:04, tuż przed nami i zmierzał w naszą stronę…"
Mógłbym wybrać dowolną liczbę przykładów, ale spróbuj tego, o Komodo: „Smoki przyspieszają, kiedy chcą, osiągając prędkość 20 km/h (12 mil/h), czyli prędkość podobną do prędkości przeciętnego człowieka. Złapałem w ten sposób kilka osób! Są szybcy, co?
„Założę się, że Usain Bolt mógłby pokonać jednego w wyścigu”.
„Prawdopodobnie jesteś tam, Charlie, jego prędkość osiągnęła 44.64 km/h (27.8 mil/h), ale nie chciałbym, żeby smok mnie gonił, nawet gdybym był nim".
Ta książka ma dobre intencje i podziwiam motywację autora, ale nie dawało mi spokoju to, że rozbudowane narracje Christine/Jane o nurkowaniu z rekinami są (oddzielone wieloma wykrzyknikami) doskonale napisane.
Indywidualnie stworzyliby tego rodzaju artykuły dowolne magazyn redaktor byłby mile widziany. Tymczasem historia Charliego i jego rodziny, która stanowi ramy narracji nurkowych, wydaje się wnikliwa i pomysłowa. Po prostu te dwa elementy nie współpracują ze sobą.
Kiełbaski z kremem: świetne do spożycia osobno, ale połączenie ich na talerzu sprawi, że będziesz mieć raczej mdłości niż ochotę, niezależnie od wieku. Christine Edwards, proszę, napisz albo książkę dla dorosłych nurków, albo książkę dla dzieci, albo jedno i drugie – ale trzymaj je oddzielnie.
Gildia Książki, ISBN9781915352613
Książka w miękkiej oprawie, 272 strony, 8.99 GBP (Kindle 3.99 GBP).)
Więcej recenzji książek na Divernet: kwiecień 23, luty 23, grudnia 22, sierpnia 22, kwiecień 22