Brytyjski płetwonurek zginął w pierwszym od prawie 60 lat ataku rekina w Sydney w Australii.
Simon Nellist, lat 35, emigrant mieszkający w tym mieście, nie nurkował w tym czasie, ale regularnie pływał na powierzchni w nadmorskim miejscu podczas przygotowań do imprezy charytatywnej. Uważa się, że jest wykwalifikowanym instruktorem i ma powiązania z klubem Scubathlon w Sydney.
Do śmiertelnego zdarzenia doszło wczoraj (150 lutego) w pobliżu skał, około 4.30 m od plaży w Little Bay w południowo-wschodniej części miasta, około 16:XNUMX.
Nellist został zaatakowany przez coś, co zdaniem ekspertów na podstawie zeznań świadków było żarłaczem białym, którego długość szacuje się na co najmniej 3 metry. Mówi się, że przeprowadził atak pionowy, powodując katastrofalne obrażenia.
Około dwie godziny po ataku wyłowiono z wody szczątki pływaka i części jego kombinezonu, podczas gdy służby ratunkowe prowadziły poszukiwania rekina za pomocą dronów, helikoptera i skuterów wodnych.
Plaże na wschód i południe od Sydney były zamknięte do piątku. Wody miasta od dawna są strzeżone siecią na rekiny, a po ataku wypuszczono linki z przynętą, aby złapać rekina, który uniknął kordonu.
Nellist nie był zwolennikiem takich środków ostrożności – w sierpniu ubiegłego roku zamieścił na swojej stronie na Facebooku: „Sieci na rekiny i liny bębnowe nikogo nie chronią, a co roku zabijają wszelkiego rodzaju organizmy morskie. Muszą odejść, żeby takie rzeczy się nie zdarzały".
Co roku w Australii odnotowuje się około 20 ataków rekinów, głównie w Nowej Południowej Walii i Australii Zachodniej. W zeszłym roku dwa z nich zakończyły się śmiercią, a w 2020 siedem.
Chociaż obecnie jest australijska zima, temperatury morza są nietypowo wysokie, sięgające 26°C, co przyciąga przynęty, które mogłyby zachęcić rekina do zbliżenia się do linii brzegowej niż zwykle. Ponieważ większość ataków na ludzi uważa się za przypadki błędnej tożsamości, prawdopodobny scenariusz jest taki, że sprawca wziął Nellista za wrażliwą pieczęć na powierzchni.