NURKOWNIK Wrakowy
Ostatni raz słyszeliśmy od BEN DUNSTANA, kiedy dzielił się swoimi doświadczeniami z nurkowania podczas eksploracji zalanych kopalni w Kornwalii, ale tak właśnie robi, gdy morze jest niegościnne. Gdy warunki na to pozwalają, szuka wraków statków, a w przypadku zaginionego 150 lat Boyne’a ostatnio mu się poszczęściło
Przeczytaj także: Pistolet i ostrze: nurkowie znajdują broń, ale kto jej użył?
Jedna z głównych rzeczy To, co początkowo zainteresowało mnie nurkowaniem, to urok wraków statków. Na odcinku wybrzeża u wybrzeży Falmouth w Kornwalii nie brakuje wraków, ale wkrótce wraz z kumplami nurkowaliśmy z łodzi czarterowych we wszystkich znanych miejscach i zaczęliśmy szukać innych miejsc, które jeszcze nie zostały odkryte .
Po latach nurkowania na tych samych wrakach i rafach logicznym wyborem wydawało się zakup własnej łodzi i spędzenie wolnego czasu na szukaniu nowych miejsc do nurkowania.
Nie minęło dużo czasu, zanim odnieśliśmy sukces. Najczęściej przychodziły one w postaci mocno uszkodzonych parowców i żaglowców, ale wielu z nich nigdy nie widziano od czasu zatonięcia.
Miejsca te często znajdowały się na płytkiej wodzie i nie zapewniały niewielkiej osłony przed dominującymi wiatrami i falami, które zmieniły je w niewiele więcej niż kotwice i stosy porozrzucanej stali i blachy żelaznej.
To właśnie podczas badań takich wraków ja i inny entuzjasta wraków David Gibbins przeczytaliśmy o lokalnym wraku zwanym Boyne. Ta 617-tonowa żelazna barka została zbudowana przez firmę Harland & Wolff w jej stoczni w Belfaście dla armatora WH Tindella w celu transportu cukru z kolonii na Dalekim Wschodzie.
W dniu 2 marca 1873 roku statek przebywał 120 dni poza Batavią, przewożąc 900 ton cukru, kiedy załoga zagubiona we mgle u Lizarda popełniła błąd nawigacyjny.
Myśląc, że statek minął już Lizard Point, zaczęli skręcać na północ, w kierunku bezpiecznego miejsca docelowego, Falmouth.
Nagle wyłoniły się przed nimi wysokie klify i Boyne wpłynęła w nie prosto w Polurrian Cove niedaleko Mullion. Na wzburzonym morzu południowo-zachodnim bardzo szybko zaczęło się rozpadać.
Z 19-osobowej załogi tylko cztery przeżyły zatonięcie, a wielu zabitych zostało wyrzuconych na brzeg w Mullion następnego dnia.
Po przeczytaniu rachunków po tym incydencie David i ja rozważaliśmy próbę znalezienia miejsca zatonięcia „Boyne” i sprawdzenia, czy ze statku coś zostało.
W latach sześćdziesiątych nurek w okolicy znalazł niekompletną mosiężną tabliczkę znamionową, ale dokładne miejsce, w którym została znaleziona, z biegiem czasu zostało zamazane.
Obszar, na którym rzekomo leżał wrak, to bardzo płytka część rafy, tuż przy wysokich klifach. Nie było to miejsce, do którego można było dotrzeć nawet małą łódką i móc je przeszukać za pomocą magnetometru.
Według ówczesnego raportu Royal Cornwall Gazette „Miejsce, w które uderzył Boyne, jest jednym z najstraszniejszych w Mount's Bay. Klify wznoszą się niemal prostopadle na wysokość od 60 do 80 stóp nad poziomem morza, a u ich podstawy znajduje się masywne złoże gliniastych skał łupkowych, wznoszące się bezpośrednio z głębokiej wody.
„W tym czasie przypływ był bliski powodzi i gdy tylko uderzył, został rzucony burtą na fale całkowicie bezsilny”.
Zaczęliśmy nurkować wzdłuż wybrzeża w najspokojniejsze dni z pobliskiej plaży. To wywołało zdziwienie wśród mieszkańców i turystów, ponieważ dostęp do plaży wymagał dość długiego spaceru i licznych schodów w dół ścieżką klifową.
Wkrótce jednak odkryliśmy miejsce wraku, niedaleko brzegu, wśród wąwozów porośniętych wodorostami.
Zniszczone pozostałości zawierało kilka małych stalowych i żelaznych sekcji poszycia wbitych w skały, ale najciekawsze, gdy nurkowaliśmy po raz pierwszy, było odkrycie wąwozu, w którym zdawało się znajdować wiele małych mosiężnych artefaktów uwięzionych w konkrecji rdzewiejących żelaznych przedmiotów.
Natychmiast rozpoznaliśmy pozostałości mosiężnego teleskopu wystające z tej konkrecji.
Wewnętrzne warstwy mniejszych mosiężnych rurek zostały odsłonięte w wyniku zużycia instrumentu w trudnych warunkach.
Zostawiliśmy przedmioty tam, gdzie były początkowo, ale potem postanowiliśmy spróbować odzyskać to, co z nich zostało, zanim następna seria zimowych burz będzie miała szansę jeszcze bardziej je uszkodzić.
W tym momencie nie mogliśmy być pewni, czy był to wrak „Boyne”, ponieważ w tym samym okresie u wybrzeży zaginęło wiele innych statków.
Gdy zabraliśmy się do pracy, ku naszemu zdumieniu zaczęły pojawiać się niesamowicie dobrze zachowane przedmioty. Pod teleskopem znajdowała się warstwa drewnianych kawałków i drobnych mosiężnych przedmiotów w bardzo skorodowanym stanie.
Potem przyszły trzy nienaruszone muszkiety, sprzęt nawigacyjny, srebrny nóż i widelec oraz nienaruszona drewniana skrzynia zawierająca mosiężny chronometr statku.
Stan zachowania tych artefaktów nie przypominał żadnego, jaki kiedykolwiek widzieliśmy na wraku wzdłuż tego wybrzeża. Wydawało się, że szczęśliwie przedmioty spoczęły na dnie głębokiego wąwozu o stromych ścianach, co uchroniło większość z nich przed ściernym działaniem morza podczas zimowych sztormów.
Na srebrnym nożu i widelcu widniała litera T, reprezentująca Tindella. To, w połączeniu z pojedynczą monetą o właściwej dacie i chronometrem, dawało bardzo duże prawdopodobieństwo, że wrak to Boyne.
Dalsze badania archiwów pozwoliły na odkrycie dokumentu mówiącego o uzbrojeniu załogi statku na podróż na Daleki Wschód, obejmującym załadowanie na statek kilku muszkietów – takich samych jak te, które odzyskaliśmy. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, ale wydawało się, że wąwóz zawiera jedyny prawdziwy wybór zachowanych przedmiotów z wraku Boyne.
Wokół niej znajdują się inne wąwozy, ale były one bardziej narażone na południowo-zachodnie fale, które uderzają w tę rafę przez dziewięć miesięcy w roku.
Zatem wśród bardziej ruchomych głazów i kamieni pozostały jedynie maleńkie fragmenty zniszczonego mosiądzu i porcelany.
Wróciliśmy kiedykolwiek pogoda na to pozwoliła i ostatecznie udało się całkowicie wykopać wąwóz aż do podłoża skalnego.
W podstawie tkwił ostatni czwarty muszkiet, doskonale zachowany, z nienaruszoną kolbą i wszystkimi mosiężnymi meblami pozostałymi na miejscu. Usunięcie samego pistoletu wymagało czterech żmudnych godzin pracy.
Wszystkie odzyskane przedmioty zostały zgłoszone odbiorcy wraku Agencji Morskiej i Straży Przybrzeżnej zgodnie z brytyjskim prawem dotyczącym ratownictwa.
Obecnie są poddawane konserwacji i mamy nadzieję, że zostaną wystawione gdzieś lokalnie, aby przypomnieć społeczeństwu o tak dawno zaginionych wrakach i losach załóg, które podróżowały w tych niebezpiecznych czasach.
• Możesz zobaczyć wideo Bena Dunstana ze swoim Boyne znajduje tutaj.